MACIERZYŃSTWO

Powrót do pracy – oczekiwania vs rzeczywistość

Kiedy wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim? Wybór wydaje się dość prosty, bo przecież mogę wrócić za pół roku lub za rok. Tak myślałam, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Powiem szczerze, że byłam wtedy w wirze pracy. Nie wyobrażałam sobie jak ja będę funkcjonowała bez wyjścia do biura, czy chociażby pracy zdalnej. Przez ostatnie trzy lata poświęcałam przecież pracy 2/3 dnia. Stałe rytuały, ekipa z pracy, nowe wyzwania, klienci – wokół tego kręcił się mój zawodowy świat i często też troszkę prywatny. Nie oszukujmy się, bardzo często przynosimy pracę do domu. Jak nie fizycznie coś do nadrobienia, czy odbieranie telefonów, to na pewno emocjonalnie. W moim przypadku i tak „rozstanie” z pracą poszło w miarę gładko, ponieważ przypadło na okres rozpoczęcia pandemii.

Tak więc od marca przeszłam na tryb pracy zdalnej, a znajomi dziwili mi się, że nie jestem jeszcze na urlopie – ten typ tak ma. I z perspektywy czasu myślę, że może faktycznie powinnam dać sobie większy luz psychiczny, jednak nie wpłynęło to na mnie specjalnie, a przynajmniej tak mi się wydaje.

„MIĘDZYCZAS”

Pierwsze założenie było takie, że wracam po pół roku do biura. Przecież co to za problem, jakoś to wszystko wymyślimy. Znajdziemy nianię, może ktoś z rodziny zajmie się Mają. Może chociaż na 1/2 etatu, a może chociaż zdalnie? Usłyszałam od Szefa, że rok to minimum dla mnie i dla dziecka, ale co tam – ja wiem przecież lepiej. Wyobrażałam sobie to tak, że w MIĘDZYCZASIE pracuje. Tylko w mojej wyobraźni ten MIĘDZYCZAS był strasznie długi. MIĘDZYCZASEM nazwałam sobie czas drzemki dziecka, który trwał i trwał w moim wyobrażeniu w nieskończoność. Dziś tworzę ten wpis właśnie w międzyczasie i myślę, że ciężko mi go będzie skończyć do jutra(finalnie kończę 2 dni później, haha). Jak więc chciałam pracować na full etat? Gdybym wtedy zdeklarowała się, że od stycznia wracam do pracy, to nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób bym to zrobiła. Na dzień dzisiejszy jest to dla mnie nierealne. W zasadzie zastanawiam się jak to zrobię za pół roku! Ja wiem, że to będzie lada chwila, dziecko niby rośnie, ale w moich oczach jest nadal maluchem, który na każdym kroku mnie potrzebuje.

SPRAWA INDYWIDUALNA

Tak jak napisałam w poście na IG, że oczywiście wszystko jest zależne od trybu pracy. Ja opisuje tu swój przypadek i powrót do pracy na 100% „na etacie”. Mając własną firmę, siłę po porodzie i współpracującego malucha(czego życzę każdej mamie) możemy zacząć działać już wcześniej! Jest to bardzo indywidualna sprawa i trzeba się z tym liczyć, że nasze plany nie zawsze będą szły w parze z rzeczywistością. W moim przypadku do 5 miesiąca życia dziecka te dwa stwierdzenia nawet nie stały obok siebie. Nie chcę więc nawet myśleć co by się działo, gdyby z tyłu głowy siedziały mi wtedy jeszcze jakieś niezrealizowane zadania czy terminy.

PERSPEKTYWA

Wierzcie, bądź nie – dopiero będąc w danej roli możemy jakkolwiek odnieść się do czyjejś sytuacji. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że dopiero po pół roku wyjdę z domu SAMA na więcej niż godzinę(bo aż 7!) bez poczucia winy i myśli, że moje dziecko zalewają spazmy. A jeszcze dwa lata temu nie mogłam pojąć, jak Matka może mieć obawy „wyrwać się” na dwa dni mając dziecko i męża, który z tym dzieckiem zostanie. Pięknie i łatwo się myśli, troszkę gorzej jak Cię to zaczyna dotyczyć. Z miejsca, w którym jestem dziś mogę śmiało powiedzieć, że rozumiem kobiety, które chcą wrócić szybko do pracy, jak i te, które z tej pracy rezygnują na rzecz wychowywania swoich dzieci. Powiem więcej, jeżeli masz poduszkę finansową, a urlop macierzyński sprzyja Twojej kreatywności to działaj! 🙂


Podsumowując. Moje oczekiwania w stosunku od siebie były wydaje mi się bardzo wysokie, ale jest to całkiem naturalne, bo nie znałam sytuacji jaka mnie czeka. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę. Patrzyłam jeszcze wtedy z perspektywy kobiety w ciąży, która nie wyobrażała sobie „wypaść” z obiegu w sferze zawodowej po porodzie. Rzeczywistość zweryfikowała priorytety. Myśli o pracy i powrocie do niej ucięły się tak szybko, jak wjechał mój niezapomniany i trudny czas w połogu. Dziś już mam moc, chęć i werwę ale hamują mnie kolejne ważniejsze w tej chwili rzeczy. Czy jest sens się spieszyć? Tu trzeba sobie odpowiedzieć samemu. Jeżeli chcesz szybko wrócić, bo boisz się o to, że ktoś Ci podwędzi Ci stanowisko, bądź nie będziesz mile widziana po roku nieobecności, to warto zadać sobie pytanie, czy faktycznie ta praca jest tego warta. Wiem, że łatwo się mówi w tych trudnych czasach, gdzie zwolnienia sypią się nieustannie. Nie zawsze można sobie na to pozwolić, jednak warto poświęcić chociaż chwilę refleksji nad tym tematem!